piątek, 1 lutego 2013

Rozdział I


-Niall chodź! – gdy usłyszałam dzwonek podniosłam się z dużych marmurowych schodów, na których wcześniej siedziałam.
- Za chwilkę – blondyn skierował wzrok w moją stronę.
-Niall proszę! – wyciągnęłam rękę w jego stronę.
- Gdzie ci się tak spieszy? – chłopak nie dawał odporu.
- Po prostu nie chcę się spóźnić na pierwszą lekcje w tym roku szkolnym.
- Oj no dobra, ale powiem ci tyle, że wcale mnie nie cieszy fakt, że zamiast pierwszego września idziemy do szkoły już trzydziestego pierwszego sierpnia.
-I mówisz mi to ponieważ...
-Jeszcze nie wiem - Niall chwycił moją dłoń i nareszcie stanął na nogi. Skierowaliśmy delikatny uśmiech w stronę pozostałej siódemki, którzy nie mieli z nami lekcji i weszliśmy do szkolnego budynku.
Szliśmy długim korytarzem, który był utrzymany, w dość jasnych kolorach. Ściany były pokryte białymi kafelkami, tak samo jak sufit, na którym znajdowały się duże lampy, w kształcie kwadratu. Podłoga wyłożona marmurem w kolorze kości słoniowej, z długimi czarnymi pasami po bokach. W ścianę wbudowane zostały nasze szafki. Ich kolor był naprawdę trudny do określenia, wahał się między morskim, a seledynowym lub jak twierdził mój towarzysz jest to soczyste indygo. Podeszliśmy do nich, aby wyciągnąć książki na najbliższą lekcje. Nie wiem jak się to stało, ale cała nasza ‘paczka’ miała szafki obok siebie. Moja sąsiadowała po prawej stronie z tą, której właścicielem był Harry, mój brat, a po lewej znajdowała się obklejona naklejkami  z napisem ‘I Love Dance’, jak można się domyśleć ta należała do mojej przyjaciółki Danielle. Wyciągnęliśmy książki od geografii i biegliśmy do sali znajdującej się na samym końcu korytarza po prawej stronie, właśnie wchodziła do niej pani Walkerson. Ławka, którą zajmowaliśmy już w tamtym roku była wolna, usiedliśmy na swoich miejscach i otworzyliśmy zeszyty, aby zapisać temat, który brzmiał ‘Sahel-pustynia czy pastwisko?’. Według mnie pierwsza lekcja w semestrze powinna być luźniejsza, ale cóż. To trzydzieści minut zleciało strasznie szybko.Wyszliśmy z klasy, a przez całą drogę Niall opowiadał mi o wyniku wczorajszego meczu koszykówki i o tym, że według niego New Orleans Hornets powinno wygrać z Golden Sate Warriors, a nie odwrotnie. Przy szafkach czekali na nas Louis obejmujący Eleanor i Harry rozmawiający z Zaynem i Perrie.
- A gdzie Liaś? – uśmiechnęłam się do brata pokazując wymienione wczoraj gumki w moim aparacie.
- I Danielle – zaśmiała się dziewczyna z burzą loków na głowie, która podeszła do nas trzymając za rękę swojego chłopaka.
- Oczywiście miałam zaraz o ciebie zapytać. – spojrzałam na nią, a jej reakcją był delikatny uśmiech.
- Co teraz macie? – zapytała Eleanor.
- Ja mam matematykę z Liam’em, Dan, Louis’em, Niall’em i Francy.- mulat odpowiedział tak szybko, jakby bał się, że ktoś go uprzedzi.
- A ja mam z tobą i Perrie, tylko z innym nauczycielem. - Harry wskazał palcem na El.
Skierowałam się w stronę szafek, aby wyciągnąć zeszyt, książkę i przybory do geometrii. Wpisałam kod składający się z 6 cyfr, zabrałam książki i z powrotem zamknęłam ‘wrota do Narnii’.
- Kompletnie nie mogę połapać się w tych nowych planach lekcji. - Louis wpatrywał się w kartkę, na której miał wypisane godziny i sale poszczególnych zajęć na każdy dzień tygodnia.
- Nie łam się Tommo, tylko chodź na lekcje. – objęłam przyjaciela ramieniem, na co on tylko pokazał mi swoje śnieżnobiałe zęby, a karteczkę włożył do kieszeni kremowych spodni od Lacosty.
W Sali jak zawsze panowała ponura atmosfera, nikt nie mógł rozgryźć przyczyny takiego zjawiska. Grupa geniuszy z mojej grupy zastanawiała się nad ewentualnością występowania tam jakiegoś pola magnetycznego, co dla mnie było naprawdę żałosne, to nie żadne nadprzyrodzone moce, to nauczycielka. Pani Collins, sto pięćdziesiąt centymetrów czystego zła. Kiedy szło się na matematykę, wszyscy przygotowywali się jak na wojnę, ale w tym roku razem z Zaynem postanowiliśmy, że jej nie odpuścimy, nie damy się tej wiedźmie.
W klasie ławki były pojedyncze, ale nie robiło mi to zbyt wielkiej różnicy, bo i tak się działam obok przyjaciół. W ostatnim rzędzie przy oknie siedział Niall, ja po jego prawej, a z kolei obok mnie miejsce zajął Malik. Przed nami siedział Liam, Danielle i Louis. Zawsze miliśmy ze sobą kontakt, ale był on ograniczony ze względu na tą starą jędze.
Kiedy Collins weszła do klasy spojrzałam na mulata, a ten ‘puścił mi oczko’ i szeroko się uśmiechnął, wiedziałam co to oznacza. Nasz plan zostanie zrealizowany, już się nie mogę doczekać. Cel? Czy ja wiem, chce żeby żałowała, że ma z nami lekcje. Zayn ma nadzieje, że z naszych zajęć będzie wychodzić z płaczem.
Nauczycielka lub jak mówili inni Szatan, usiadła przy biurku, otworzyła dziennik, a potem obdarzyła wszystkich przelotnym spojrzeniem, przy tym na jej twarzy zagościła mina, jakby robiła nam łaskę tym, że tu jest.
Kiedy matematyka wreszcie dobiegła końca razem z Zayn’em chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się pod klasą od angielskiego. Sala miała numer 17, podbiegliśmy do niej, oparliśmy się o ścianę i śmiejąc się nie wiadomo z czego czekaliśmy na resztę. Na końcu korytarza zobaczyłam idących w naszą stronę - Liam’a i Niall’a.
Kiedy Niall podszedł i objął mnie ramieniem przeszedł mnie dziwny dreszcz. Bardzo lubiłam, gdy byliśmy blisko, ponieważ darzyłam niezwykłym uczuciem. Niezwykle mi się podobał, pochłaniał dziewięćdziesiąt procent tego o czym myślałam przez cały dzień i od jakiegoś czasu wiedziałam, że to nie było jakieś tam zwykłe zauroczenie. Zakochałam się, byłam tego pewna. Nikomu nie powiedziałam, no może za wyjątkiem Danielle. Dlaczego jej? Miałam do niej stuprocentowe zaufanie, wiedziałam, że zachowa to dla siebie i będzie jakoś mi pomagać zbliżyć się do Niall’a.
- Siedzisz ze mną, co nie? - zapytał blondyn
- A z kim innym?
- No nie wiem, na przykład z Perrie?
- Co ja?- zapytała blondynka, która ni stąd ni zowąd znalazła się koło Liam’a
- A ty co tu robisz? - uśmiechnęłam się do niej
- No nie wiem, może czekam na angielski?
W tym momencie minął nas pan Marck Fallon - nauczyciel. Otworzył drzwi od sali i wpuścił nas do środka. Tak jak wcześniej obiecałam usiadłam razem z Niall’em, oczywiście w ostatniej ławce, bo stamtąd był najlepszy widok na klasę, a jak rozmawialiśmy to najczęściej nauczyciel nie zwracał na nas uwagi. Po chwili do pomieszczenia wpadł zdyszany Hazza, pewnie jak zwykle zapomniał, gdzie mamy angielski. Przeprosił profesora, a potem usiadł w ławce.
- Dzień dobry uczniowie.
- Dzień dobry panie Fallon -  wszyscy chórem odpowiedzieliśmy na powitanie.
- Jak wakacje, bo u mnie cudownie. Dwa tygodnie na Hawajach, a wokół mnie tylko piasek, woda i tancerki w skąpych strojach tańczące Hula. Po prostu raj na ziemi.
- Na takie wakacje to ja też bym pojechał – Zayn ‘rozłożył się’ na krześle, a ręce splótł z tyłu głowy.
- Może pan tylko pomarzyć, panie Malik. - uśmiechnął się ‘puszczając oczko’ do mulata. - Dobra, wróćmy na ziemie, miałem zrealizować z wami temat z lekcji wprowadzającej, ale szczerze mówiąc, to mi się nie chce, więc wyciągnijcie sobie kanapki, picie, komórki i co wy tam jeszcze macie, a jakby ktoś wszedł, to ja tu jestem tylko na zastępstwie i dałem wam wolną rękę.
Po angielskim, na którym nauczyłam się miedzy innymi gwizdać i jak kłamać, aby nauczyciel nie miał kłopotów, przyszedł czas na hiszpański. Ściany w sali, w której mieliśmy lekcje były utrzymane w odcieniach czerwieni, a na podłogę położono ciemnobrązowe, drewniane panele. Podwójne ławki rozmieszczono na trzy szeregi, po sześć stołów w każdym. Z przodu klasy, po środku usytuowane było biurko w kolorze jasnego drewna, a za nim wisiała zielona tablica. Na ścianach umieszczono pomoce naukowe, tzw tablice uczniowskie, na których znajdowały się informacje dotyczące czasu Pretérito Pluscuamperfecto, przykłady czasowników zwrotnych, pojedyncze słówka i wiele, wiele innych zapomóg, które pomagały nam na kartkówkach, bo pani Torres zwykle zapominała ich ściągać.
Po hiszpańskim była historia, mój ulubiony przedmiot, którego bardzo brakowało mi we wakacje. Naszym nauczycielem był pan Donnovan. Miły, starszy mężczyzna, który nigdy nie rozstawał się ze swoją zamszową kurtką i ciemno-brązowym kapeluszem takim jaki miał Indiana Jones. Historie miałam z Liam’em, Zayn’em, Perrie, Eleanor, Harry’m, Louis’em, Niall’em i Danielle, czyli cała moja ‘paczka’. W pracowni ściany miały kolor zielony, podłogi, tak jak w innych klasach były drewniane. Ławki zostały ustawione w dwóch rzędach, w każdym po cztery długie stoły mieszczące po pięć osób. Przy oknie, po lewej stronie klasy znajdowało się biurko nauczyciela, w kolorze olchy. Tuż za nim wisiała tablica zwykła, taka do pisania, a obok multimedialna, służąca do wyświetlania różnych prezentacji. Na ścianach tak jak w sali od hiszpańskiego powieszono pomoce naukowe.
W ostatniej ławce, w rzędzie od strony biurka nauczyciela siedział Niall, Harry, Liam, Louis i Zayn. Przed nimi miejsce zajęłam ja razem z Perrie, Danielle i Eleanor, ostatnie krzesło zostało wolne. Profesor dał nam wolną lekcje, więc razem z dziewczynami odwróciłam się do chłopaków.
- Co wy na to, żeby iść dzisiaj po szkole do Starbucks'a? - zapytała Danielle
- A co z lekcjami? - Liam spojrzał w stronę swojej dziewczyny.
- Liam.. jest piątek.. a tak w ogóle to pierwszy dzień szkoły, więc nic nam przecież nie zadadzą. - złapałam go za rękę, która leżała na ławce.
- No to postanowione, idziemy. - Zayn jak zawsze się zgodził.
- A potem pójdziemy do nas obejrzeć jakiś film czy coś. - Harry po chwili milczenia powiedział słowa, na które pewnie wszyscy czekali.
- A nie będziemy przeszkadzać? - Liam jak zawsze wolał się upewnić, czy nikomu nie sprawi problemu swoją obecnością.
- Nie, od jakiegoś czasu mamy dom do swojej dyspozycji. - mój brat wypowiedział to, czego nie chciałam usłyszeć. Tak, nikogo nie było w domu. Dlaczego? Rodzice są od dziewięciu lat rozwiedzeni, a opiekę nade mną i Harry’m sąd przyznał mamie, której ostatnio w ogóle nie widuje. Jest za bardzo pochłonięta pracą, żeby spędzić kilka godzin ze swoimi dziećmi. Harry'emu to nie przeszkadzało, bo im więcej pracowała, tym więcej miała pieniędzy, przez co my dostawaliśmy drogie prezenty. Jako rekompensatę za brak czasu dla nas mój brat dostał samochód, a ja iPhon’a, ale co mi po tym, nie chciałam prezentów, tylko MAMĘ. Częściej widujemy się z ojcem, no właściwie tylko ja, bo Harry nie chce mieć z nim nic wspólnego, nie wiem dlaczego. Może obwinia go za rozpad rodziny, ale to nie jego wina, to była niezgodność charakterów. Ja bardzo kocham tatę, a co do mamy to mogłaby przystopować. Dostajemy alimenty od taty, bardzo wysokie, ale on jest piłkarzem. Gra w reprezentacji USA, więc dla niego to nic takiego. Mama pracuje jako genetyk, też zarabia bardzo dużo, ale dla mnie to się nie liczyło, wolałabym żeby rodzice nie mieli pieniędzy tylko żeby byli przy mnie.
- No to możemy iść do was. – Eleanor uśmiechnęła się i spojrzała na mnie, akurat w tym momencie, kiedy po moim policzku spłynęła łza - Franky, co się stało?
- Nie, nic. – szybko otarłam oczy rękawem, starałam się robić to tak, aby nikt nie zauważył, no ale cóż, nie jestem w tym za dobra.
- No skoro nic to czemu płaczesz? - Louis złapał mój podbródek i uniósł go do góry.
- To ze szczęścia, cieszę się, że przychodzicie.
- Ze szczęścia ludzie nie płaczą - Liam zrobił sarkastyczną minę.
- Jak to nie? A pamiętasz, jak przyszedłeś do mnie cały rozryczany, bo Danielle zgodziła się zostać twoją dziewczyną?
- Ooo Liaś.. płakałeś? – Brunetka powiedziała słodkim głosem, po czym złożyła delikatny pocałunek na ustach swojego chłopaka
- Chłopaki nie płaczą. - usprawiedliwiał się.
- To w takim razie ty jesteś baba. - powiedziałam, aby rozluźnić atmosferę, co chyba mi się udało, bo wszyscy, łącznie z Liam’em zaczęli się śmiać.
Przerwał nam dzwonek na lunch, moje wybawienie. Byłam naprawdę głodna, więc razem z resztą udaliśmy się w stronę stołówki. Ściany i podłogi były tam w kolorze białym i beżowym. Na środku poustawiane było około pięćdziesięciu stołów, przy których nikt nie siedział, bo gdy było ciepło wszyscy szli zajmować te, które były na dworze. W miejscu, gdzie stały trzy kucharki obsługujące uczniów zrobiła się duża kolejka, ale wszyscy nas przepuszczali. No cóż, według nich szkolna elita nie może długo czekać. Kiedy stanęłam twarzą w twarz z jedną z kobiet podających jedzenie, ona wypowiedziała te dwa magiczne słowa:
- Co podać?
- Poproszę sałatkę i marynowane piersi z kurczaka do picia nektar pomarańczowy, a na deser budyń śmietankowy.
Po chwili kucharka podała mi dużą tacę, na której spoczywało moje danie. Wzięłam ją i poszłam na dwór, tam gdzie zawsze jadaliśmy, kiedy było ciepło. Nasz stolik znajdował się w cieniu, innego miejsca sobie nie wyobrażałam, rozciągał się stąd doskonały widok na innych. Mieliśmy jak na dłoni naszą zhierarchizowaną społeczność. Po prawej znajdował się stolik, przy którym siedziały matematyczne mózgi, obok nich fani Gwiezdnych Wojen, a tuż za nimi szachiści. Po lewej stolik, przy którym siedzieli goci, którzy jak dla mnie wyglądają bardzo dziwnie, niedaleko nich znajdował się stół należący do członków kółka teatralnego, a po ich lewej technomaniaki, którzy jedząc próbowali wykonać rysunek robota, skonstruowanego ze starej pralki i żelazka. Po środku siedziały same plastiki, osiłki i ogólnie osoby, które chciały zaistnieć. Dziewczyny z toną makijażu na twarzy i nowo przyklejonymi tipsami, które bały się jeść, żeby przypadkiem nie przytyć kilograma, czy dwóch. Chłopaki z tamtej sfery, co można było zauważyć od razu, potrafili pół życia przesiedzieć na solarium i wpychając w siebie sterydy i tzw. doping. No i na samym końcu siedziały wyrzutki - kujony ze średnią ocen 6.00, na których nikt nie zwracał uwagi. Byli czasami prześladowani przez innych za swoją wiedzę, wielkość mózgu i nazywani marginesem społecznym.
W takich chwilach cieszyłam się, z tego, ze jestem tym kim jestem i mam swoich przyjaciół, których kocham i na których zawsze będę mogła liczyć.
- Jak mogłaś nas tam zostawić? - Louis uśmiechnął się siadając po mojej lewej
- My tam umieraliśmy, czekając aż przyniosą Niall’owi jego zamówienia. - dodał Liam zajmując miejsce po mojej prawej stronie
- Mogliście go wypchnąć na koniec - uśmiechnęłam się patrząc na blondyna idącego w naszą stronę z tacą pełną jedzenia. Zamówił tam chyba pół stołówki.
- O wilku mowa. - Louis spojrzał na Niall’a siadającego naprzeciwko mnie - albo raczej o słoniu.
- Nie obgadujcie mnie. - Horan zrobił poważną minę
- Spokojnie, nikt cie nie obgaduje, siadaj i jedz, na zdrowie - Danielle poklepała go po ramieniu.
Kiedy zjedliśmy okazało się, że zostało nam trzydzieści pięć minut przerwy, więc mieliśmy trochę czasu dla siebie.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę do łazienki. - wstałam i spojrzałam kolejno na dziewczyny z nadzieją, że któraś z nich ze mną pójdzie.
- Po co? – Harry spojrzał na mnie z wyższością.
- Czy ja ci się pytam po co chodzisz do łazienki?
- Tak.
- Jasne. To w takim razie podaj przykład.
- Poczekaj, tylko pójdę do łazienki. - chłopak podniósł się z miejsca.
- Po co?! - wszyscy zaczęli się śmiać
- Oto twój przykład - usiadł z powrotem.
- Głupi jesteś, wiesz?
- Wiem - uśmiechnął się
- Ja też idę, muszę umyć zęby. Zayn chodź. - blondyn zwrócił się w kierunku mulata, machnął na niego ręką, co w jego wykonaniu miało znaczyć zaproszenie do łazienki. Ile ja bym dała, żeby mnie tak zaprosił.. oczywiście, żeby umyć zęby.
- Wiesz co Franky, ja pójdę z tobą. -  Perrie wstała i razem udałyśmy się w stronę budynku. W środku panowała taka miła atmosfera, cisza i spokój. Łazienki były na prawdę śliczne, ciemnobrązowe ściany idealnie kontrastowały z jasną podłogą. Po prawej stronie znajdowało się pięć umywalek, wmontowanych w blat, nad którymi wisiały lusterka. Po prawo umieszczono siedem kabin toaletowych. W środku było dosyć ciemno, z powodu kolorów, ale lampy doskonale oświetlały całe pomieszczenie, dając efekt poświaty.
- Powiesz mi o co chodziło na historii? – Blondynka usiadła na szafce i skierowała wzrok w moją stronę.
- O nic, przecież nic się nie stało.
- Nie owijaj w bawełnę. Znam cię od dziecka, więc wiem kiedy coś ci leży na duszy.
- Naprawdę wszystko jest okej.
- Chodzi o mamę? – nie wiem skąd ona to wiedziała, ale to był strzał w dziesiątkę.
- No dobra, może i coś się stało, ale nie mów nikomu.
- Spokojnie, co zostało wypowiedziane między nami… zostaje między nami.
- No więc, chodzi o mamę. Niby wiem, że ma dużo pracy i że robi to dla naszego dobra, żebyśmy mieli dobrą przyszłość, ale ja tak nie mogę, bardzo za nią tęsknię, a ona kompletnie nas olewa. Więcej czasu spędzam z tatą niż z nią.
- Nie wiem co mam ci powiedzieć, bo nigdy nie miałam takiej sytuacji, ale spróbuj ją zrozumieć, ona was kocha i to jest najważniejsze. Patrz na to z innej strony, możesz spędzić więcej czasu z bratem.
- Z Harry’m? Proszę cię. Z nim się nie da normalnie pogadać, bo zaraz przechodzi do jakiś zboczonych tematów.
- I właśnie za to go kochamy - powiedziała Perrie na co ja uśmiechnęłam się szeroko i zabrałam się do mycia rąk.
Kiedy skończyłam razem z przyjaciółką wróciłam do stołu.
Harry siłował się na ręce z Louis’em i jak zawsze przegrywał, Liam przytulał Danielle, a Eleanor obserwowała zmagania chłopców. Zaszłam mojego brata od tyłu i zaczęłam łaskotać go w okolicy żeber. On od razu puścił rękę Louis’a i zaczął wykręcać się jak opętany.
- Franklin! - Krzyczał na mnie tak głośno, że pewnie cała nasza szkoła go słyszała.
- NIE MÓW NA MNIE FRANKLIN! - nienawidziłam tego, a nie mam bladego pojęcia, kto wpadł na pomysł, żeby tak na mnie mówić.
Staliśmy twarzą w twarz patrząc sobie prosto w oczy z nienawiścią. Jak widać ja byłam zła na niego, a on na mnie. Byliśmy zupełnie różni, czasami zastanawiałam się, czy nie jestem adoptowana, w ogóle nie pasowałam do tej rodziny. Mama specjalizuje się w naukach ścisłych, za to ja nie miałam o tym pojęcia, tata jest sportowcem, co Harry po nim odziedziczył. Babcia, tak jak mój brat świetnie gotuje. Druga babcia, która już nie żyje, ładnie śpiewała, a dziadkowie są specami od robótek ręcznych, tak samo jak Harold. A ja? Ludzie mówili mi, że ładnie rysuje, no może czasami lubiłam coś tam nabazgrać, ale czy  to było ładne, to wątpię. Cała moja rodzina w wieku nastoletnim miała kręcone włosy, tak jak Hazza, a ja zupełnie proste. To wszystko jest podejrzane.
- Bliźniaki się biją. - Louis zaczął się śmiać.
- Ustąp. Jestem starszy i masz mnie słuchać.
- Ale też mi starszy. Minuta czy dwie nie robi różnicy.
- Dokładnie to trzy i pół.
- O proszę, jaka dokładność - spojrzałam mu głęboko w oczy, a on zaczął się śmiać i bardzo mocno mnie przytulił, ostatnio byliśmy tak blisko, kiedy mama była z nami w ciąży.
- Jesteście bliźniakami, a jesteście tak różni. - Danielle dołączyła do nas, obejmując mnie i Hazzę ramionami.
- Bo jesteśmy bliźniakami dwujajowymi. - dałam bratu buziaka na co on się tylko delikatnie uśmiechnął.
Kiedy przerwa się skończyła przyszedł czas na biologię, ulubioną lekcje Harry’ego. W sali zawsze panowała miła atmosfera, ściany w kolorze fuksji i grafitowe podłogi tworzyły ciekawe połączenie. Na ścianach wisiało dużo pomocy naukowych, w kącie klasy stał ludzki szkielet, którego my nazywaliśmy Kostek. Ławki były ustawione w trzech rzędach, po sześć ławek w każdym. Ja razem z Niall’em zajęłam ostatnią ławkę z środkowego rzędu, przed nami siedział Harry z Louisem, a przed nimi Zayn i Perrie.
- W tym roku będziemy poznawać poszczególne elementy ludzkiego ciała - pani Brown mówiła zawsze z takim przejęciem, że nikt nie chciał jej przerywać.- zaczniemy od szkieletu, potem układ pokarmowy, DNA, a zakończymy na układach rozrodczych, oczywiście to będzie w pierwszym semestrze.
Kiedy Harry usłyszał nasze tematy zaczął się śmiać, a Louis z trudem nad nim zapanował. Nauczycielka patrzyła się na niego, jak na jakiegoś psychopatę, zresztą nic dziwnego, każdy tak go postrzega.
Kiedy zadzwonił dzwonek wszyscy poszliśmy do naszych szafek, koło których stał już Liam, Danielle i Eleanor. Schowaliśmy podręczniki i zeszyty, a potem udaliśmy się w stronę wyjścia. Przed szkołą znajdował się duży parking, na którym uczniowie zostawiali swoje samochody. Praktycznie pod sama szkołą stał biały Renault Megane CC należący do Eleanor. Koło niej Perrie zaparkowała swoim czerwonym Jeep’em Compass, którym jeździła do szkoły razem z Niall’em i Liam’em. Następny był czarny Mini Mooris Danielle, ze względu na to, że mieszkała w tym samym wieżowcu co Zayn, zawsze jeździli razem. Następne było srebrne BMW M3 Cabrio, należące do mojego brata, dostał je w prezencie od mamy, kiedy jeździł do szkoły zawsze zabierał mnie i Louisa, ale czasami kiedy się pokłóciliśmy musiałam się przerzucić na bardziej ekologiczną metodę, wyciągałam z szafy deskorolkę i mogłam dojechać tam gdzie chciałam, nie prosząc nikogo o pomoc.
Do Starbucks’a droga ze szkoły zajmowała nam zaledwie 10 minut, oczywiście, kiedy jechaliśmy samochodami. Nie chcieliśmy się męczyć idąc piechotą, więc postanowiliśmy znowu przyczynić się do zanieczyszczenia środowiska. Zayn jechał z Perrie, Niall i Liam z Danielle, Louis ze swoją dziewczyną, a ja oczywiście z Harry’m. Kiedy wsiadłam i zapięłam pasy mój ‘szofer’ włączył radio, leciał piosenka Cher Lloyd ‘With ur Love’. Osobiście bardzo lubiłam młodą wokalistkę, miała cudowny głos, poczucie stylu i była naprawdę śliczna. Zaczęłam się delikatnie bujać w rytm muzyki , a kiedy odchyliłam głowę w prawo zobaczyłam Lou, wyglądającego przez otwartą szybę do którego się uśmiechnęłam.
-Harry? – zapytałam, próbując być głośniejsza niż silnik samochodowy
-Hmm? – zwrócił się w moją stronę, a ja odwróciłam wzrok patrząc jak oddalamy się od szkoły.
-Bo wiesz…-zawaham się, bo nie wiedziałam jak on na to zareaguje, a nie chciałam kolejnej kłótni - Gadałam wczoraj z tatą i...jutro się z nim umówiłam.- powiedziałam na jednym wydech, a zajęło mi to mniej niż dwie sekundy.
-Super - powiedział sarkastycznie z tępą miną.
-To wszystko? - byłam naprawdę bardzo zdziwiona myślałam, że zareaguje 'ostrzej'.
-A co mam skakać z radości?
-Nie tylko... już nie ważne.
Rozejrzałam się po samochodzie, a moje oczy zatrzymały się na schowku, otworzyłam go, w środku była moja torebeczka z naklejkami, które lubiłam naklejać na swoje zeszyty podczas jazdy do szkoły. Pomyślałam, że podenerwuje trochę Harry'ego i poobklejam go. Na pierwszy ogień poszły te wypukłe z krowami. Nałożyłam je na rękę mojego brata, chyba tego  nie poczuł, więc naklejałam kolejne, potem na jego bluzkę i spodnie. Gdy się skończyły wyciągnęłam błyszczące gwiazdki. I wtedy odwrócił się w moją stronę i poznał mój 'złowieszczy plan'.
-Franky! Ale ty jesteś głupia!
-Chce żebyś był piękny.
-A co nie jestem?
-Yyyy... nie .
-Dzięki i to się nazywa siostrzana miłość.
-Ty lepiej patrz na drogę.
 Nakleiłam wszystkie gwiazdki, potem kwiatki, aż w końcu przyszła kolej na serduszka. Gdy dojechaliśmy na miejsce i wyszliśmy z samochodu, Harry zaczął odklejać ozdoby, nie szło mu to za dobrze, bo ten klej naprawdę dobrze trzymał. Po chwili przyjechała reszta, Eleanor od razu wyciągnęła swojego iPhona i zrobiła Loczkowi zdjęcie, potem wysłał je wszystkim, a Louis zaczął się śmiać z Harry'ego siłującego się z naklejkami. W środku było naprawdę pięknie. Ciemna drewniana podłoga doskonale kontrastowała ze ścianami z jasnej cegły. Było tam mnóstwo małych, okrągłych stolików z białego drewna, do każdego z nich były dostawione po dwa krzesła z ciemnego buku, po bokach znajdowały się duże stoliki, a przy każdym z nich stały długie sofy z czerwonego  zamszu, my zawsze zajmowaliśmy jeden z nich. Tak było i tym razem. Wszyscy zajęli swoje miejsca, a ja zgodziłam się iść po kawę, moim towarzyszem była Perrie. Lady też były pięknę, z ciemnej olchy, miejsce w którym było ciasto oprawione szkłem, tam wszystko było idealne.
-I jak tam? - zapytała blondynka
-Nijak, a co ma być?
-Wiesz o czym mówię.
-No właśnie nie wiem.
-O Niall'u.
-CO!?
-Słońce to z daleka widać, jak tylko stanie koło ciebie to się uśmiechasz, a gdy go z nami nie ma, to jesteś taka jakaś nieobecna, nie do życia. A jak tylko zobaczysz, ze rozmawia z inną dziewczyną to zaraz się wkurzasz.
-Nie prawda!
-Prawda!
-NIE!!
-Mnie nie oszukasz. Wiem, ze ci się podoba
-Nie!
-Tak
-Nie!
-Tak.
-No dobra może trochę.
-Wiedziałam.
-Ale nie mów nikomu, wiesz o tym tylko ty no i Danielle.
-Powiedziałaś jej szybciej niż mi?
-No wiesz, ona ma ten dar przekonywania.
-Spokojnie możesz mi zaufać, w końcu nie na darmo jestem twoją przyjaciółką.
-Dziękuję, jesteś kochana - mocno ją przytuliłam.
-Co podać - zapytał sprzedawca przerywając nam słodką euforię.
-Dla Latte Maciatto, Orzechowe Cappuccino, pięć razy Espresso, czarną i Śmietankowe Latte.
- 56 dolarów
Wyciągnęłam z torebki mój skórzany portfel od PRADY i zapłaciłam, potem wzięłam kawy, które sprzedawca podał na specjalnym podstawku i ruszyłam razem z blondynką do stolika. Rozdaliśmy każdemu ich napój i zajęłyśmy miejsca, Perrie siedziała koło swojego chłopaka, a ja pomiędzy mulatem, a Niall'em, co było mi bardzo na rękę.
-Dziękuję za kawę - blondyn przysunął się do mnie szepcząc mi do ucha.
-Nie ma za co - uśmiechnęłam się, a potem spojrzałam w inną stronę, bo pewnie byłam już czerwona jak burak.
-Franky, od poniedziałku zaczynamy gnębić Collins - Zayn rozpoczął temat.
-Wiadomo.
-Nic dobrego z tego nie wyniknie - Payne od kiedy dowiedział się o naszym planie, ciągle mówił, ze będą z tego kłopoty i że tylko ją bardziej ją rozzłościmy.
-Oj Liam już przestań.
-No właśnie, nie chcesz, to nie musisz brać w tym udziału - mulat spojrzał na niego swoim morderczym spojrzeniem - Co będzie jako pierwsze?
-Nie wiem, kaktus?
-Może być, a są w klasie?
-Nie wiem.
-Są - Niall dołączył do rozmowy.
-A ty skąd wiesz? - Zayn był wyraźnie zaciekawiony.
-Bo chyba chodzę z wami na matematykę i jakby nie było to siedze przy oknie, i widzę co jest na parapecie.
-No racja.
-Może chcesz dołączyć do naszej grupy przestępczej? - zapytałam, a w tle rozległ się złowieszczy śmiech Malik'a, brakowało tylko jeszcze piorunów.
-Jasne.
-W takim razie mów mi ojcze chrzestny.
-Ale to ja jestem ojcem chrzestnym - Malik klepnął mnie po ramieniu.
-Ty możesz być co najwyżej moim bratankiem.
-Tato! - chłopak rozłożył ręce w stronę Harry'ego.
-Synu! - krzyknął Hazza
-Banda psycholi - Louis wziął łyk kawy obserwując zachowanie chłopaków.
-Odezwał się normalny - Eleanor spojrzała na swojego chłopaka z dziwną miną.
-Wiesz Lou po prostu zazdrościsz, bo nie możesz dołączyć do naszej bandy - czarnooki odezwał się do niego i posłał mu jedną ze swoich słynnych min typu ' pff ' .
Kiedy wszyscy wypili już kawę wyszliśmy z knajpy i weszliśmy do samochodów, potem jechaliśmy prosto do naszego domu. Po drodze przypomniałam sobie o tym, że mój przyjaciel z blond czupryna ma za kilka dni 17 urodziny i że jeszcze nie zaplanowaliśmy żadnej imprezy, a co najgorsze nie mam jeszcze prezentu.
-Harry!
-Co?
-Niall!
-No Niall, i co w związku z tym.
-13 września?
-No 13 września.
-Naprawdę nie wiesz o czym mówię?
-No nie wiem
-Nasz przyjaciel Niall Horan ma 13 września 17 urodziny - sylabizowałam każdy wyraz, żeby mieć pewność, że dotrze to do mojego brata.
-O Boże - chyba zrozumiał to o czym mówiłam, bo aż złapał się za głowę - zapomniałem!
-Co wy byście beze mnie zrobili?
-I co teraz?
-Nic się nie martw mam plan...

22 komentarze:

  1. świetnie, pisz dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. podoba mi się. widać, że masz pomysł na opowiadanie. w sumie z całego rozdziału najbardziej spodobał mi się dialog na temat łazienki między Francy i jej bratem. jestem ciekawa również tego jaki uraz Harry chowa do ojca. swoją drogą numer ich sali od angielskiego jest taki sam jak w mojej szkole. :D
    czekam na nowe rozdziały.
    xx,
    @remindmelove

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na następny rozdział . Nie mogę się doczekać . Kiedy dowiemy się co się stało między Hazzą a jego ojcem ? Błagam powiedz szybko bo zwariuję :D Buziaki : @FuckmeeeNiall xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to co zaszło dowiecie się gdy w opowiadaniu bedzie marzec/kwiecien <3

      Usuń
  4. ojejku, extra! podoba mi się to że wszystko tak dokładnie opisujesz. noo i wgl świetne. :) czekam na następny < 3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne to jest na prawde! ;00 Pisz szybko dalej! Świetnie mi się to czyta :*

    OdpowiedzUsuń
  6. podoba mi się i to bardzo. mam nadzieję, że pomiędzy Niallerem a Francy będzie coś więcej.:D planujesz jakieś sceny +18? ;3 przepraszam, jestem zboczona.;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty zboczeńcu xdd
      jasne że będą sceny +18, serio myślałaś, że ich nie zrobie.? xd

      Usuń
    2. ohohoh.;> to już się cieszę.;D

      Usuń
  7. super ten rozdział czekam na następny:D

    OdpowiedzUsuń
  8. awwwwwww ;*** LUBIE TO ;3 Czekam na następną część ^.^

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG świetny, a najlepszy moment z obklejaniem Harry'ego hahaha :D Myślałam, że nie wyrobię ze śmiechu !! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału !! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. WSPANIAŁY dopiero pierwszy rozdział a ja już jestem pewna że jest to jeden z najlepszych blogów , uwielbiam jak ludzie piszą długie rozdziały :) jesteś cudowna <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Awww.. *,*
    Suuuuper. bardzo podoba mi się to że twoje rozdziały są takie długie. Mam cichą nadzieję ze pomiędzy Niallerem a Franky coś będzie :-)
    Podczas czytania rozdziału czasami myślałam że padnę ze śmiechu hahahha :-D Czekam z niecierpliwością na kolejny. Dodawaj szybko<333 xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. Strasznie spodobał mi się sposób w jaki piszesz. Szczegółowo opisujesz każde miejsce, każdą rzecz i sytuacje. Brawo ;) Czekam na kolejny rozdział :)) xxx

    OdpowiedzUsuń
  13. Swieetne *.* juz nie moge sie doczekac kolejnego *.*

    OdpowiedzUsuń
  14. <3 <3 <3 opowiadanie jest bardzo orginalne, przez co jest jeszcze bardziej wyjątkowe, podoba mi się... mój blog również jest nieco inny niż wszystkie, jeśli jesteście ciekawi to zapraszam ;)

    http://szmaragdowytalizman.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. fajne:) mogła byś informować mnie o nowym rozdziale na moj tt-@natalia17k

    OdpowiedzUsuń
  16. kiedy następny rozdział ? :3
    + zapraszam na mojego bloga
    http://you-are-mine-i-am-yours.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Swietne! :) Mozesz mi napisac jak dodasz kolejne rozdzialy? To moj TT - @andzelikaab :) Cudny blog!



    Www.directionersimaginy69.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń